Jak podaje Polski Związek Firm Deweloperskich, średni wzrost cen lokali wyniósł w ostatnim kwartale 2021 r., w odniesieniu do analogicznego okresu w 2020 r., w sześciu największych miastach w Polsce aż 17 proc. To, jak wskazuje organizacja, efekt niewystarczającej w tych lokalizacjach podaży gruntów inwestycyjnych. Apel wystosowany do Piotra Uścińskiego, sekretarza stanu w Ministerstwie Rozwoju i Technologii, o wprowadzenie stosownych regulacji stymulujących podaż oraz mogących przyczynić się do zwiększenia pewności prowadzenia inwestycji to próba znalezienia rozwiązania tego problemu. Wśród proponowanych rozwiązań pojawiła się m.in. zmiana specustawy mieszkaniowej – możliwość przekształcenia gruntów usługowych w grunty pod inwestycje mieszkaniowe.
– W ostatnich latach, obserwujemy pewną zmianę nurtu, który wykształcił się na przełomie lat 90. i 2000. Z uwagi na postępującą digitalizację, rozwój e-commerce i zmianę przyzwyczajeń konsumentów – na znaczeniu tracą wielkopowierzchniowe galerie handlowe, które często zlokalizowane są na świetnie skomunikowanych działkach, położonych w centrach miast. Postulujemy, by grunty te przekształcać na działki przeznaczone pod zabudowę mieszkaniową. Takie rozwiązanie nie tylko powiększy liczbę dostępnych lokali, ale także będzie działać miastotwórczo – podkreślił Konrad Płochocki, wiceprezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
W zagłębiach biurowych zmalałyby korki
Jak dodaje, propozycja PZFD oparta na mechanizmie przekształcania powierzchni handlowych i usługowych i nadawanie im funkcji mieszkalnych to odpowiedź na wiele kwestii. Tereny zdominowane przez skupione w jednym miejscu usługi najmu powodują m.in. duże korki w danym zagłębiu biurowym. Przekształcanie terenów jest więc szansą na rozwiazanie problemów zarówno o charakterze ekonomicznym, jak i związanych z ładem przestrzennym.
Wśród postulatów PZFD pojawił się również apel o wprowadzenie jasnej definicji wskaźnika intensywności. Dzięki temu kwestia wliczania do wskaźnika intensywności kondygnacji podziemnych oraz powierzchni balkonów i tarasów zostałaby wreszcie wyjaśniona i jasno sprecyzowana. Dotychczasowe przepisy definiują wskaźnik intensywności zabudowy jako stosunek powierzchni całkowitej zabudowy do działki budowlanej. Przez powierzchnię całkowitą rozumie się sumę powierzchni całkowitych wszystkich kondygnacji budynku, co wskazuje na konieczność uwzględnienia w obliczeniach także kondygnacji podziemnych. Jednak, jak pokazuje praktyka, wskaźnik intensywności często bywa rozumiany jako stosunek powierzchni całkowitej kondygnacji naziemnych do powierzchni działki. Pozostaje też kwestia balkonów i tarasów, które wg PZFD niesłusznie wpływają na wskaźnik intensywności zabudowy.
– Obecnie inwestor nie ma żadnej pewności, czy urzędnik interpretujący postanowienia planu miejscowego przychyli się do definicji funkcjonującej powszechnie w świadomości, czy też przeciwnie – weźmie pod uwagę również kondygnacje podziemne. Mając zatem na uwadze ryzyko spotkania się z niekorzystną interpretacji, może zrezygnować z planowanej inwestycji, gdyż mogłoby to narazić go na nieodwracalne straty finansowe. Oczywistym jest, że taka sytuacja stanowi kolejną barierę, która wpływa bezpośrednio na podaż nowych inwestycji, a w konsekwencji przyczynia się do wzrostu cen mieszkań – zaznaczył Konrad Płochocki.