Z danych przedstawionych we wrześni bieżącego roku przez Numeo.com wynika, że przeciętnie zarabiający mieszkaniec Warszawy za swoje wynagrodzenie może kupić zaledwie 0,5 mkw. mieszkania. Oznacza to, że para planująca nabycie nieruchomości na kredyt, musi oszczędzać prawie 4,5 roku na wkład własny, a później, przez kolejnych kilkadziesiąt lat spłacać swoje zobowiązanie względem banku. Być może nie jest to zbyt optymistyczny scenariusz, jednak w porównaniu z innymi stolicami Europy Warszawa wciąż wypada całkiem dobrze. Wiąże się to nie tylko z niższymi cenami nieruchomości, ale również mniejszym obciążeniem kosztami życia.
Gdzie za mkw. zapłacimy najwięcej?
Na starym kontynencie bezkonkurencyjnym zwycięzcą w kategorii „miasto najdroższych nieruchomości” jest Monako. Według danych przedstawionych przez HRE Invesments za mieszkanie znajdujące się poza ścisłym centrum trzeba zapłacić tam aż 220 351 zł/mkw. Choć kwota wydaje się oszałamiająca, rekompensatą za tak wysokie ceny lokali mieszkalnych może być brak konieczności płacenia podatków na terenie tego kraju. Biorąc pod uwagę fakt, że przeciętnie zarabiający mieszkaniec Monako zarabia ok. 23 000 zł, para starająca się o kredyt i ponosząca koszty życia w wysokości ok. 22 000 zł miesięcznie, musi odkładać na wkład własny 7,5 roku.
Znacznie niższe, lecz również wysokie w porównaniu z polskimi, ceny mieszkań obowiązują w Paryżu (ok. 40,044 zł/mkw.), Londynie (30 479 zł/mkw.), Szwajcarii (33 763 zł/mkw.) czy Luksemburgu (32 646 zł/mkw.) Nawet u naszych sąsiadów nieruchomości są droższe. W Berlinie i Pradze znacznie, bo ich średni koszt jest równy kolejno 16 783 zł/mkw. oraz 15 048 zł/mkw. Nieco taniej jest w Bratysławie, gdzie za nieruchomość poza centrum zapłacimy ok. 11 515 zł/mkw. W takim zestawieniu nasza średnia warszawska cena wynosząca 9 586 zł/mkw. wygląda całkiem atrakcyjnie. Natomiast najtańsze mieszkania kupimy za wschodnią granicą – Białoruś, Ukraina i Mołdawia oferują lokale poniżej 4 000 zł/mkw. Podobnie ceny plasują się w Macedonii, Albanii i Czarnogórze.
Jak długo musimy oszczędzać na własne mieszkanie?
Aby jednak mieć pełny obraz sytuacji, nie wystarczy porównywać ze sobą cen nieruchomości w różnych częściach świata. Konieczne jest zestawienie ich ze średnim wynagrodzeniem oraz kosztami życia. Z pewnością wywoła to znaczące przetasowanie wśród dotychczasowych liderów. Wymieniane wcześniej kraje, w których mieszkania można kupić bardzo tanio, takie jak Ukraina, Mołdawia, Białoruś, Macedonia czy Czarnogóra nie dają swoim obywatelom możliwości odkładania na jakąkolwiek nieruchomość, ponieważ koszty życia znacząco przewyższają tam średnie zarobki. Nieosiągalny wydaje się również zakup mieszkania w stolicy Malty, Valletcie. Mimo że kosztuje ono średnio 16 339 zł/mkw., czyli znacznie mniej niż w wielu innych europejskich krajach, na wkład własny trzeba tam odkładać ponad 45 lat. Polska plasuje się w tym zestawieniu mniej więcej w połowie – przeciętna para mieszkająca w Warszawie, oszczędzając przez 3,4 roku, zdobędzie środki niezbędne do otrzymania kredytu. Dla porównania w Pradze potrzeba na to nieco więcej, bo 3,6 roku, w Budapeszcie 4,8 a w Lizbonie 4,7 roku. Najmniejszym wydatkiem zakup nieruchomości będzie dla mieszkańców Norwegii, Niemiec, Islandii i Danii – tak na wkład własny trzeba oszczędzać niewiele ponad rok – oraz Belgii i Szwajcarii. W Brukseli wystarczy na to 8, a w Zurychu zaledwie 7 miesięcy.