Kształtowanie przestrzeni miejskiej w teorii i praktyce
Rezyliencja to koncepcja, która ma na celu postrzeganie miasta jako jednego systemu naczyń połączonych. Poszczególne komponenty składające się na ten system wpływają na pozostałe, co ostatecznie wpływa na odporność miasta na skutki kryzysów.
W teorii zazwyczaj zdajemy sobie sprawę z trudności, które dotykają polskie miasta. Problem pojawia się jednak z uwzględnieniem prawidłowych koncepcji w faktycznym zagospodarowaniu przestrzeni. Jedną z istotnych trudności, na którą zwracają uwagę dr hab. inż. Krzysztof Rogatka, prof. UMK z Katedry Studiów Miejskich i Rozwoju Regionalnego oraz inż. Tomasz Starczewski i Mateusz Kowalski, student drugiego roku gospodarki przestrzennej, jest betonoza, czyli wszechobecny nadmiar betonu.
Zdaniem naukowców już na etapie przygotowywania miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego (MPZP) ważne jest, aby zarezerwować odpowiednią ilość miejsca na zieleń. Doskonałym przykładem są szpalery drzew, których zadaniem jest ochrona przed upałami. Problem z niedoborami wody można rozwiązać dzięki projektowaniu niecek na terenach zielonych. Ich zadaniem będzie gromadzenie wody opadowej – do wykorzystania w trakcie susz. Warto również przypomnieć, że zieleń magazynuje wodę. Spływ powierzchniowy deszczówki na powierzchni wykonanej z betonu jest ogromny. Miejską rezyliencję wzmacnia również instalowanie paneli fotowoltaicznych na dachach budynków.
Odporność miast na kryzysy
W dokumentach planistycznych i strategicznych zawarte są zapisy zgodne z ideą rezyliencji. Problem jednak pojawia się, gdy postanowienia te mają zostać zastosowane w praktyce. Jak podkreślają naukowcy z UMK, często przestrzeń nie jest traktowana jako dobro wspólne. Projektowanie miast powinno być próbą połączenia interesów gospodarczych, przestrzennych, społecznych i środowiskowych. Dlatego też w dokumentach planistycznych powinno znaleźć się miejsce dla budynków mieszkalnych powierzchni biologicznie czynnej oraz produkcji i usług.
Swoje wnioski z analiz badacze z UMK zawarli w artykule „Urban resilience in spatial planning of polish cities – True or false? Transformational perspective”, opublikowanym w „Land Use Policy”. Po raz pierwszy od 1989 roku podjęto teoretyczną i empiryczną próbę oceny sytuacji planistycznej w Polsce z uwzględnieniem koncepcji urban resilience. Jako jeden z powodu nieładu przestrzennego wskazali trudności na poziomie wykonawczym w zakresie praktyki planistycznej – pomimo dobrych ram prawnych dla wdrażania odporności miejskiej.
W ramach badań naukowcy z UMK przeanalizowali MPZP dla 39 polskich miast powyżej 100 tys. mieszkańców. W wielu z nich znajdują się ogólne sformułowania, które deweloperzy często dopasowują do swoich potrzeb. Jeden MPZP średnio obejmuje powierzchnię ok. 60 ha. Małoskalowe opracowania trudno jest jednak spójnie ze sobą połączyć, aby uzyskać pożądane efekty.
Realizacja dokumentów planistycznych przewidziana jest na lata, dlatego też należy myśleć długofalowo i perspektywicznie. Nadal problemem pozostaje nastawienie na szybkie i krótkoterminowe korzyści. Ważnym aspektem jest także kształtowanie odporności miast na zmiany demograficzne (m.in. starzenie się społeczeństwa).
Jako dobrą praktykę naukowcy z UMK podają zagospodarowanie starego koryta Warty w Poznaniu. Mnożą się jednak antyprzykłady: osiedle Wilanów w Warszawie, rewitalizacja rynków w Kutnie, Włocławku czy Bydgoszczy – gdzie projekty zostały zdominowane przez beton.
Modelowym przykładem jest plan wrocławskiego osiedla Nowe Żerniki stworzona przez grupę lokalnych architektów (m.in. Zbigniew Maćków, Magdalena Paryna, Roman Rutkowski). Opracowana przez nich koncepcja zakłada stworzenie osiedla z dużą ilością zieleni, budynkami dla seniorów i młodszej generacji, a także targiem i miejscami interakcji społecznej.
Chaos przestrzenny
Jak zauważa prof. Rogatka: Wystarczy wyjść na zewnątrz i zobaczyć, jak wygląda przestrzeń wokół nas. Myśmy po okresie komuny trochę zachłysnęli się transformacją i możliwościami, jakie ona niesie. I efekty są widoczne wokół nas – nie traktujemy przestrzeni jako dobra wspólnego, tylko każdy buduje, jak mu się podoba – kolorowo i wesoło. Myślę, że trochę brakuje nam edukacji artystyczno-przestrzennej.
Duża swoboda w kwestiach planowania przestrzennego skutkuje chaosem.
Dokumenty strategiczne, nawet te najlepiej opracowane, nie przyniosą odpowiednich skutków, jeżeli nie będzie właściwej edukacji i świadomości mieszkańców w zakresie planowania przestrzennego czy estetyki.