...bo kreska była za gruba

Jak można przeczytać na łamach „Życia Warszawy”, przez błąd urzędniczki 100 osób od lutego czeka na mieszkania. Gotowy blok na Mokotowie stoi pusty. Wszystko przez sąsiedzką zawiść i zbyt gruby flamaster urzędniczki. Inwestycję prowadziła Śródmiejska Spółdzielnia Mieszkaniowa, jednak oddanie do użytku bloku zablokowali mieszkańcy sąsiedniego budynku, którzy chcieli mieć widok na pobliski park. Nie było jednak powodów, by przerwać prace. W końcu dotarli do planów inwestycji sporządzonych przez urzędników z dzielnicy Mokotów i odkryli, że teren, na którym miał powstać blok, został obrysowany zbyt grubą kreską. Zamiast jednego milimetra linia miała dwa milimetry, co w terenie odpowiada 20 metrom. Teoretycznie pojawiła się więc obawa, że blok powstanie na samej granicy parku, co jest niezgodne z prawem. Jednak kiedy złożono protest, blok już stał, a od parku dzieliło go kilkadziesiąt metrów. Ponadto budynek stoi na działce niegraniczącej z parkiem. Jednak na planie tego nie widać. Protestujący poinformowali powiatowego inspektora nadzoru budowlanego, który przyznał im rację i zawiesił urzędowe zezwolenia, w tym pozwolenie na budowę. Urzędniczka, która użyła grubego flamastra, straciła pracę. Sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, potem zapewne trafi do NSA. Nie zdarzyło się jeszcze, by w Polsce rozebrano gotowy budynek, więc lokatorzy najprawdopodobniej wprowadzą się do niego, ale nikt nie wie kiedy.