Gminy dostaną państwową ziemię pod budowę domów i mieszkań. Zakłada to projekt ustawy przygotowany przez Ministerstwo Budownictwa, do którego dotarła „Gazeta Wyborcza". W grę może wchodzić nawet 80 tys. hektarów, głównie na obrzeżach miast w północnej i zachodniej części kraju, ale także w rejonie stolicy.
Pod koniec lipca wicepremier i minister rolnictwa Andrzej Lepper zapowiedział, że Agencja Nieruchomości Rolnych przekaże grunty rolne samorządom, by te mogły wykorzystać je pod budownictwo mieszkaniowe. Projekt, który powstał w resorcie, nie jest jednak projektem Samoobrony. Powstał on bowiem 5 maja, a więc w przeddzień nominowania na ministra budownictwa Antoniego Jaszczaka wskazanego przez tę partię.
Według projektu Agencja Nieruchomości Rolnych oraz Agencja Mienia Wojskowego mają ziemię przekazywać za darmo. Jednak Ministerstwo Obrony Narodowej, któremu podlega ta druga agencja, sprzeciwia się takiemu pomysłowi. Woli, by AMW sprzedawała nieruchomości, a zarobione w ten sposób pieniądze przekazywała m.in. na modernizację armii.
Od nowego obowiązku raczej nie zamierza się uchylać Agencja Nieruchomości Rolnych. - Jeśli będzie podstawa prawna, przekażemy grunty gminom - deklaruje jej rzecznik Tadeusz Szkamruk.
Jak dowiedziała się "Gazeta", terenów nadających się pod zabudowę może być nawet 80 tys. ha, głównie na obrzeżach miast w północnej i zachodniej części kraju (tam było najwięcej PGR-ów), ale także w rejonie stolicy, np. na warszawskim Bródnie. Gdyby podzielić je na niewielkie działki, mogłoby na nich powstać nawet kilkaset tysięcy domów!
Jest jednak mało prawdopodobne, by ANR oddała wszystkie te tereny. Część z nich obecnie wydzierżawia. Musi też "zarabiać" na sprzedaży gruntów, bo ma obowiązek płacić m.in. na Fundusz Pracy, Agencję Rynku Rolnego i Fundusz Rekompensacyjny (na rekompensaty dla zabużan), a w przyszłości - na spłatę roszczeń reprywatyzacyjnych.
Rząd rozpaczliwie szuka rozwiązań, które umożliwiłyby realizację wyborczej obietnicy PiS. Tegoroczny, blisko 30-proc. wzrost liczby mieszkań, dla których wydano pozwolenia na budowę, nie gwarantuje, że w ciągu ośmiu lat powstanie choćby połowa z zapowiedzianych przez tę partię 3 mln mieszkań. Musiałoby ich bowiem powstawać co roku średnio 375 tys. Tymczasem według GUS do końca lipca oddano do użytku ok. 57,8 tys. mieszkań, a przez cały 2005 r. powstało ich ok. 114 tys.
Więcej w dzisiejszej
„Gazecie”.