Boom na rynku mieszkaniowym

Jak donosi „Gazeta Wyborcza” coraz więcej Polaków stać na własne mieszkanie na kredyt i coraz wiecej z nich chce korzystać z tego instrumentu. Nic dziwnego, że bankowcy, deweloperzy i pośrednicy zacierają ręce, bo nowe i używane mieszkania idą jak świeże bułeczki. Najlepiej mieszkania sprzedają się w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku. Ale to żadna niespodzianka, bo w dużych miastach zwykle jest praca, a i dochody mieszkańców są wyższe. Nowością jest to, że o ożywieniu na rynku mieszkaniowym mówią też pośrednicy znający realia mniejszych miast. Koniunkturę napędzają ostro konkurujące ze sobą banki, które ograniczają swoje marże, a w efekcie oprocentowanie kredytów, stosują też łatwiejsze procedury i honorują dochody z innych źródeł niż umowa o pracę. Jak wynika z przytoczonych w artykule danych szczególnie rekordowe dla banków były kwiecień i maj. Wiele jednak wskazuje na to, że w następnych miesiącach wyniki banków będą jeszcze lepsze. Po kredyty częściej zaczęły sięgać również osoby kupujące mieszkania na rynku wtórnym. Zauważyć też można u nas zjawisko powszechne w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych gdzie przy zakupie nieruchomości kredytują się nawet ci, którzy mają pieniądze na zakup mieszkania. Wychodzą oni z założenia, że skoro kredyty są tak tanie nie opłaca się im angażować swoich oszczędności i wolą je zainwestować z zyskiem gdzie indziej zwłaszcza, że atrakcyjnych możliwości w tym zakresie przybywa z roku na rok. Jednak większy popyt na mieszkania przy niedostatecznej ich podaży grozi szybkim wzrostem cen. Tak dzieje się obecnie w niektórych miastach na rynku pierwotnym. Deweloperzy podnoszą ceny nowo budowanych mieszkań, bo jest ich na rynku mniej niż chętnych. Jednak jest też duża szansa, że w związku z tym firmy zaczną budować nowe osiedla z większym rozmachem.